Pierwsza, z całego cyklu debat odbyła się 17 października br. i dotyczyła wyborów w Rosji. Zjawiska interesującego dla uważnych jego obserwatorów i specjalistów, analizujących nie tylko jego przebieg, ale i genezę oraz możliwe warianty zmiany jego charakteru. Wzięli w niej udział:
- Roman Bäcker – profesor nauk humanistycznych, politolog i prawnik. Kierownik Katedry Teorii Polityki na Wydziale Politologii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu
- Adam Busuleanu – reprezentujący Europejską Platformę Demokratycznych Wyborów w Berlinie (EPDE-EUROPEAN PLATFORM FOR DEMOCRATIC ELECTIONS) – koalicję zrzeszającą największe organizacje pozarządowe, zajmujące się zinstytucjonalizowaną obserwacją wyborów we własnych krajach (w krajach Partnerstwa Wschodniego po Kaukaz i Rosję). Członkami EPDE są również organizacje w Europie Zachodniej – w Polsce jest to Fundacja im. Batorego, a w Norwegii – Norweski Komitet Helsiński;
- Roman Udot – prezes organizacji GOLOS, która jest członkiem – założycielem Europejskiej Platformy Demokratycznych Wyborów, zrzeszającej obserwatorów wyborów w Rosji i na obszarze postradzieckim. Jeden z najbardziej kreatywnych obserwatorów, posługujący się często niestandardowymi instrumentami obserwacji i analizy.
Główne tezy:
Paneliści starali się odpowiedzieć na nurtujące wszystkich pytania: po co władzom rosyjskim wybory, jak na ich przebieg wpływają interesy poszczególnych grup aparatu państwowego i jakie znaczenie w tym kontekście ma konformizm społeczeństwa? Konkluzja spotkania sprowadzała się do wniosków, mianowicie: po pierwsze: system mianowania na przestrzeni 17 lat nie sprawdził się, nawet w Rosji; po drugie: niezależnie od tego, jak ułomne wydają się być wybory, okazuje się, że ten „system filtrujący” jest niezbędny i jest papierkiem lakmusowym, za pomocą którego sam Kreml sprawdza wyniesionych do władzy ludzi; po trzecie: uzyskana w wrześniowych wyborach parlamentarnych większość nie jest potrzebna Kremlowi i jest wynikiem nadgorliwości urzędników państwowych niższego szczebla i jest to dowód na to, że w tej chwili nie ma w Rosji siły społecznej, która byłaby w stanie zastąpić aparat urzędniczy. Tym razem wszyscy przegrali wszystko (jest to odwrotność sytuacji win – win, w której obie strony zyskują – Rosji jest to sytuacja obustronnej przegranej: lose – lose situation). Wszystkie partie straciły swoich zwolenników.
Tego typu systemy polityczne, z jakim mamy do czynienia w Rosji, wykorzystują skwapliwie mechanizmy konformizmu społecznego, ale też bezalternatywności.
Wręcz nie wolno, traktować wyników tych wyborów jako wyrazu entuzjastycznego poparcia dla partii rządzącej w Rosji. Należy je traktować właśnie jako przejaw tych mechanizmów świadomościowych, które są charakterystyczne generalnie dla tego typu społeczeństw. Natomiast wyniki wyborów w danym regionie należy rozpatrywać i analizować osobno. Inaczej trzeba traktować, np. wysoki poziom frekwencji w niektórych regionach (na szczęście nie okazywał się on już tak wysoki, jak w poprzednich wyborach, kiedy to przekraczał poziom 118% w jednej z republik Północnego Kaukazu), w których oscylował – według oficjalnych danych – w granicach 100%. Generalnie poziom frekwencji był dość zróżnicowany i kształtował się na poziomie od 18 do 78%. Jednak należy podkreślić, iż owe wyniki frekwencyjne świadczą jedynie o sprawności aparatu urzędniczego, przeprowadzającego wybory, a przede wszystkim liczącego głosy. Stopniowo jednak Rosjanie przestają mieć złudzenia i zdają sobie sprawę, że cały system opiera się na korupcji, rejderstwie i temu podobnych zjawiskach.
Wręcz nie wolno, traktować wyników tych wyborów jako wyrazu entuzjastycznego poparcia dla partii rządzącej w Rosji. Należy je traktować właśnie jako przejaw tych mechanizmów świadomościowych, które są charakterystyczne generalnie dla tego typu społeczeństw. Natomiast wyniki wyborów w danym regionie należy rozpatrywać i analizować osobno. Inaczej trzeba traktować, np. wysoki poziom frekwencji w niektórych regionach (na szczęście nie okazywał się on już tak wysoki, jak w poprzednich wyborach, kiedy to przekraczał poziom 118% w jednej z republik Północnego Kaukazu), w których oscylował – według oficjalnych danych – w granicach 100%. Generalnie poziom frekwencji był dość zróżnicowany i kształtował się na poziomie od 18 do 78%. Jednak należy podkreślić, iż owe wyniki frekwencyjne świadczą jedynie o sprawności aparatu urzędniczego, przeprowadzającego wybory, a przede wszystkim liczącego głosy. Stopniowo jednak Rosjanie przestają mieć złudzenia i zdają sobie sprawę, że cały system opiera się na korupcji, rejderstwie i temu podobnych zjawiskach.